Szewcy cz. 2
Każde z tych narzędzi komuś służyło. Krócej, dłużej – brało udział w wielkim dziele pracy ludzkiej. Każde narzędzie to niemy świadek epoki „cywilizacji ręki” gdy rzemieślnicy w swych warsztatach wytwarzali to wszystko co dziś robi się w fabrykach. Każde narzędzie to jakiś szewski los – w przypadku wojsławickich szewców – głównie Żydów – najczęściej los tragiczny...
Zbierane latami narzędzia szewskie zajmują kilkanaście pudeł i sporą skrzynkę narzędziową – a to nie cała kolekcja...
Podstawowe obok kopyta narzędzie – szydło. Dłuższe służyły do robót przy podeszwach, te krótsze – przy wierzchach i cholewkach. Te egzemplarze to najprostsze modele – niektóre biedni wiejscy szewcy wykonali sami z gałązek i zahartowanego żelaznego drutu.
Nowocześniejsze oprawki z gwintem i zaciskiem. Można było osadzić w nie szydła ale też wykrojniki do dziurek czy dłutka...
Szragkanty – służyły do ścinania i wyoblania krawędzi skóry.
Sztychciecher, dwa noże szewskie, randmesser.
Noże szewskie zwane randmeserami – służyły do robót przy cholewkach podbitych futerkiem.
Dwa radełka – służyły do zaznaczania na skórze miejsc pod dziurki – dzięki temu mimo szycia ręcznego ściegi powstawały równiutkie – jak maszynowe.
Poniżej drapak, skrobak vel skrobacz – do zdzierania i zeszlifowywania nadmiaru skóry.
Ambosy vel krajce – służyły do robót przy obcasach
Szewskie młotki – poniżej zwykły – służący do szpikowania czy wbijania gwoździków. Powyżej „klepak” – używany do sklepywania, rozbijania i kształtowania samej skóry.
Falcęgi – specjalne szczypce służące do naciągania skórzanych wierchów na kopyta. Doświadczony szewc potrafił naciągać nimi skórę i zręcznym ruchem przybijać teksami do kopyta.
Ten egzemplarz falcęgów wykonał wiejski kowal.
Przedwojenna skrzyneczka kryje szewski skarbczyk – drewniane kołeczki do szpikowania vel szpilowania podeszwy, podkówki, gwoździki zwykłe i teksy, ćwieki, wosk do nacierania dratwy... Wszystko to co niezbędne...
Znaczna część kolekcji trafiła w nasze ręce w fatalnym stanie – wprost ze strychu, pokryta kurzem i brudem przez lata głęboko wżartym w powierzchnię... Trzeba było czasu, cierpliwości, odrobiny wiedzy – by przywrócić narzędziom dawny wygląd, by można było bez wstydu zaprezentować je ludziom w gablotach.
Metalowe końcówki kopyt służących do opracowania podeszwy, przybijania obcasów, zelowania, podkuwania i drobnych napraw.
A to już narzędzie pochodzące z poważnej fabryki. Zagadkowa forma do odlewania z pozoru nie mająca nic wspólnego z robieniem butów...
Po otwarciu okazuje się że służyła do odlewania aluminiowych obcasików. Przypuszczalnie lata 60-te. XX wieku
Szewcy wojsławiccy nigdy nie zaliczali się elit finansowych miasteczka. Po katastrofie I wojny światowej zaczynali od zera. Klepali biedę i z rzadka dysponowali bardziej skomplikowanymi urządzeniami – ten egzemplarz praski na korbę pochodzi z Krakowa.